No Man’s Sky to wielka gra małego studia. Dzienniki gwiazdowe na konsoli
Grając w No Man’s Sky czuję się jak Ijon Tichy, bohater książek Stanisława Lema. Każda planeta to nowa przygoda i tylko od gracza zależy czy się w niej zatraci, czy szybko znudzi.
Na wstępie warto zaznaczyć, że No Man’s Sky to nie jest gra dla każdego. Jeżeli oczekujesz wartkiej akcji, bądź niesamowicie rozbudowanej fabuły, to w tej produkcji tego nie znajdziesz. Mechanika gry sprowadza się do powtarzania pewnych schematów, a szczątkową i tajemniczą fabułę musi własną wyobraźnią uzupełniać sam gracz.
Dobra, dosyć straszenia. Do kogo w takim razie ta gra jest kierowana? W moim odczuciu, jest ona dla osób poszukujących relaksu. Serio, to idealna gra dla trzydziesto-kilku latka, który po ciężkim dniu pracy, uruchomi No Man’s Sky i przy nastrojowej, elektronicznej muzyce (z elementami rockowymi), podziwiając piękne widoki, odleci do innego świata i się w nim wyciszy. Wykonując proste czynności w tym samym czasie pomyśli nad sensem życia i o tym, jak mało znaczy w tak wielkim wszechświecie.
Ciekawość świata to główny impuls do dalszej podróży.
Gracz rozpoczyna swoją przygodę na jednej z ponad 18 kwintylionów planet (serio). I nie wie nic… kim jest, co tu robi, dokąd zmierza i co to za planeta. To właśnie planety generowane proceduralnie są głównym wyróżnikiem tego tytułu. Dotąd nie powstała jeszcze żadna gra, która oferowałaby taki bezmiar przestrzeni. Teoretycznie każdy świat w grze jest unikalny, jednak z tych odwiedzonych przeze mnie ciał niebieskich sporo wyglądało bardzo podobnie do siebie (chociaż faktycznie były inne). Można trafić na piękne rajskie planety, jak i na prawie puste, martwe światy. Jednak na każdej z nich, zawsze znajdzie się kilka stałych elementów, takich jak np. bazy handlowe i pradawne artefakty.
Po krótkim wprowadzeniu gra informuje nas, że mamy 2 możliwe cele i to od nas zależy jaką ścieżką podążymy. Możemy wyruszyć tropem zagadkowej istoty Atlasa, bądź samodzielnie zmierzać w kierunku centrum galaktyki w której to potencjalnie mieści się odpowiedź na wielką tajemnicę.
Ścieżka Atlasa – ku spotkaniu z tajemniczą istotą.
Nie chcę za dużo wspominać o fabule związanej ze ścieżką Atlasa, gdyż każda wzmianka psułaby jakikolwiek element zaskoczenia. Jest to jednak ścieżka którą podjąłem i którą już ukończyłem. Gra w oszczędny i bardzo metafizyczny sposób porusza takie tematy jak: istota Boga, pochodzenie życia czy sensu istnienia. Warto wspomnieć że ścieżka ta po ukończeniu, nie kończy samej gry, wciąż dostępna jest możliwość dotarcia do centrum galaktyki.
Podróż do centrum galaktyki przyniesie graczowi wszelkie odpowiedzi. Czy aby na pewno?
Na samym początku byłem przekonany, że gra wyjaśni wszystko po jej ukończeniu. Teraz, chociaż nie dotarłem jeszcze do centrum galaktyki, po kilkudziesięciu godzinach spędzonych z grą i przejściu całej ścieżki Atlasa, jestem bardziej niż pewien, że na koniec podróży w mojej głowie powstanie więcej pytań niż odwiedzi. To jest w niej piękne, to właśnie ta ciekawość poznawania jej świata napędza mnie do dalszej podróży.
Mechanika rozgrywki jest mało skomplikowana i gra obdarta z całego klimatu może znudzić.
Przed wyruszeniem w pierwszą kosmiczną drogę należy naprawić własny statek i go „zatankować” odpowiednimi minerałami, które trzeba wcześniej znaleźć.
Skrótowo wygląda to tak:
- Chodzimy po planecie i szukamy minerałów,
- Natrafiamy na inne kosmiczne rasy i z nimi rozmawiamy,
- Handlujemy w odpowiednich miejscach,
- Uczymy się słów potrzebnych do komunikacji z innymi rasami,
- Zbieramy schematy do rozbudowy naszego statku, kombinezonu oraz „broni”,
- „Tankujemy” nasze systemy minerałami,
- Odlatujemy na inną planetę w tym samym układzie słonecznym,
- Chodzimy po planecie i szukamy minerałów, których nie było na poprzedniej,
- Rozbudowujemy swój statek np. o hipernapęd który umożliwi nam podróż pomiędzy układami słonczymi,
- Skaczemy do innego układu i cykl zaczyna się od nowa,
- Ulepszamy nasze urządzenia np. lepszy hipernapęd, który umożliwi skoki na dalsze odległości,
- Stale szukamy minerałów, aby zapewnić „paliwo” do naszych urządzeń,
- Walczymy w kosmosie z piratami, którzy nas atakują,
- Odwiedzamy identyczne stacje kosmiczne,
- Wiecznie „walczymy” z limitem miejsc w ekwipunku poprzez przenoszenie, sprzedawanie i wyrzucanie mniej potrzebnych rzeczy,
- Powiększamy kombinezon o dodatkowe miejsca ładunkowe,
- Kupujemy nowe statki kosmiczne z większą ładownią,
- I na koniec: nazywamy według własnego uznania nowo odkryte układy słoneczne, planety oraz faunę i florę.
Małe studio nadmuchało wielki balonik.
Oczekiwania graczy co do produkcji Hello Games były ogromne. Po premierze niestety okazało się, że nie wszystkie da się jednak spełnić. Wiele osób wyobrażało sobie ten tytuł zupełnie inaczej. Z zapowiadanego przez twórców trybu multiplayer praktycznie nic nie wyszło. Aktualnie jedyna dostępna w grze interakcja pomiędzy graczami, ogranicza się do eksploracji odkrytych i nazwanych przez innych grających ich układów i planet. Wielkie galaktyczne bitwy okazały się kiepsko zrealizowanym wypełniaczem, a bardzo uproszczony typ pilotażu statku kosmicznego uniemożliwia nawet jego rozbicie o planetę. Tryb fabularny jest bardzo szczątkowy, a sama rozgrywka sprowadza się do bardzo powtarzalnych schematów, które szybko mogą się nudzić. Teren doczytuje się na oczach gracza, a tekstury momentami wyglądają jak wyjęte z PS2. Jakby tego było mało, gra na PS4 w zupełnie losowych momentach potrafiła mi się dosyć często zawiesić. Najnowsza łatka poprawiła nieco ten problem, ale nie zniwelował go zupełnie.
Twórcy przed premierą obiecywali w licznych wywiadach, że wszystko w ich grze będzie zupełnie niespotykanym doświadczeniem na najwyższym poziomie. Niestety, tak wielki projekt, dla małego studia, musi się wiązać z licznymi kompromisami w rozgrywce. I to niestety widać. Czarę goryczy przelała jeszcze premierowa cena gry niezależnego studia (ok 250 zł) za wersję konsolową, co jest dosyć niespotykane wśród gier typu indie.
No Man’s Sky to gra wielu niespełnionych obietnic z przyjemną rozgrywką.
Jeżeli: liczyłeś na symulator lotów kosmicznych, chcesz zwiedzać kosmos z przyjaciółmi, lubisz wartką akcję i rozgrywkę opartą na „mięsistym strzelaniu”, masz ADHD, gra nudzi Cię po 6h, kończysz codziennie w pośpiechu jedną grę, nie lubisz filozoficznych rozważań – ta gra nie jest dla Ciebie!
Jeżeli: ominęły Cię przedpremierowe zapowiedzi tego tytułu, lubisz niespieszną rozgrywkę i nie nudzisz się szybko pewną powtarzalnością, klimat i dobra muzyka działa na Ciebie odprężająco, jesteś ciekawy świata, lubisz czasami zadumać się o ogromie kosmosu – ta gra jest dla Ciebie!
Nie wiem kiedy, ale wiem, że na pewno dotrę do centrum galaktyki.
Gram w No Man’s Sky od dnia premiery, po pierwszych 8 godzinach rozgrywki przyszło pierwsze znużenie, miałem wrażenie, że o grze wiem już wszystko i pozostało mi powtarzać pewne akcje w ciągle nowym cyklu. Wraz z postępem, otworzyły się przede mną nowe możliwość eksploracji kosmosu i tym samym gra wciągnęła mnie na nowo. Przez rozwój technologii stała się również trochę łatwiejsza. Lubię ją uruchomić wieczorem w zupełnej ciemności i przez godzinę, w słuchawkach na uszach odkrywać nowe planety. Ścieżka muzyczna jest kapitalna, widoki bywają tak piękne, że warto zatrzymać się przy nich nieco dłużej i po prostu podziwiać. Są również momenty, że skaczę od systemu do systemu i zatrzymuję się tylko na chwilę aby uzupełnić „paliwo”. Niestrudzenie brnę do celu który wyznaczyli twórcy. Boję się tylko, że gdy dotrę już do tego tajemniczego centrum galaktyki, najdzie mnie refleksja, na co ja zmarnowałem tyle godzin swojego życia, czy to zakończenie mnie usatysfakcjonuje. Obawiam się, że tajemnica jest pociągająca dopóki faktycznie nią pozostaje.
Ta gra nie jest idealna, nie jest udanym eksperymentem ambitnego studia, ale pomimo swoich problemów, jest piekielnie wciągająca i odprężająca. To jest gra przy której sam do końca nie wiesz co Cię jeszcze przy niej trzyma. Boję się pomyśleć co by było, gdyby spełniła wszelkie oczekiwania i do tego co już oferuje, dodała brakujący pierwiastek ideału.
Ps. Mała wskazówka dla grających, która dla mnie okazała się ogromnym ułatwieniem w podróżowaniu po planecie. Domyślnie postać porusza się dosyć wolno nawet w biegu i szybko się męczy. Jest na to małe rozwiązanie:
Dzięki wciśnięciu (na konsoli) – przycisku R1 (cios) i następnie X (czyli Jet pack) postać bardzo szybko się przemieszcza. Czyli R1 + X. Warto rozbudować Jet pack i wtedy postać dłużej porusza się z tą prędkością.